Tuesday, March 30, 2010

Targets Tuesday #4 / Wtorkowa Lista Celów #4

There is one more thing except the shipping costs that I don’t like about buying multiple items online from shops in the US. The customs office! Those idiots there will question your identity even though they’ve just photocopied your IDcard. They will violently open your package, although the huge stickers on it scream “caution”, “handle with care” “delicate items” and such. They will ask you repeatedly (like they would be interrogating you) what should be inside, although you’ve already told it three times and wrote it on two different forms. They will compare every item you’ve listed with the items that are there. They will not give you your package, although you can see it on their desk and you’ve traveled for two hours to their office. Instead they will send it to you by local mail what will take another two weeks (and you are there! You can actually see it! And you have to go back for those two hours with empty hands.). And after two weeks you will have to travel again to the nearby town to collect it. And you will have to pay duty fees, although the price of items you’ve bought already contained tax.

Jest jeszcze jedna rzecz, obok kosztów przesyłki, której nie lubię w kupowaniu wielu przedmiotów w jednej paczce ze sklepów w Stanach. Urząd Celny! Będą kwestionować twoją tożsamość, mimo że właśnie skserowali twój dowód osobisty. Będą na siłę rozrywać paczkę, chociaż umieszczone na niej wielkie naklejki wprost krzyczą: „uwaga”, „ostrożnie”, „delikatna zawartość”. Będą cię wielokrotnie przepytywać (jakby cię przesłuchiwali), co powinno być w środku, chociaż już mówiłaś(łeś) to trzy razy i wpisałaś (łeś) to na dwóch różnych formularzach. Będą porównywać każdy przedmiot, który umieściłaś(łeś) na liście z zawartością paczki. Nie dadzą ci tej paczki, chociaż widzisz, że leży na ich biurku, a ty podróżowałaś(łeś) dwie godziny do tego urzędu. Zamiast tego, wyślą ci tę paczkę pocztą, co potrwa kolejne dwa tygodnie (a ty jesteś tam na miejscu! Widzisz tę paczkę! A teraz musisz wracać te kolejne dwie godziny z pustymi rękami.). A po dwóch tygodniach będziesz musiał(a) jechać znowu do pobliskiego miasteczka, żeby ją odebrać. I musisz zapłacić cło, mimo że cena zakupionych przedmiotów już zawierała podatek.

 

Of course I was aware of all of that. It was not my first visit in the customs office today, there was quite many of those actually. I know it’s not the officers’ fault, it’s the system. I knew the procedure, the cost and the burden and yet I could not stop myself from trying to convince the officer to give me that bloody parcel right away. In vain of course. By the sadistic smiles of the security officers I can suppose they will soon display my photo with a note: “We don’t serve this citizen”. I wouldn’t mind if it only meant they will just send my packages to me without silly interrogations.

Oczywiście, byłam tego świadoma. To nie była moja pierwsza wizyta w urzędzie celnym, było ich w sumie już wcześniej trochę. Wiem, że to nie wina tych urzędników, tylko systemu. Znałam procedurę, koszty i trudności, a jednak nie mogłam powstrzymać się od spróbowania przekonania urzędnika, żeby wydał mi tę ch*lerną paczkę od razu. Oczywiście, na darmo. Po lekko sadystycznych uśmieszkach ochroniarzy mogę przypuszczać, że niedługo powieszą tam moje zdjęcie z podpisem: „Tej obywatelki nie obsługujemy”. Nie miałabym nic przeciwko temu, gdyby tylko znaczyło to, że będą mi odsyłać przesyłki bez durnych przesłuchań.

 

So to make my mood better, I went shopping while coming back. I bought a Barbie sofa or rather a chaise longue  of course in an awful pink color but I’m going to repaint it of course ^^. So, I’m going to show it once it will be ready. I also bought two Ken outfits, not as good as they used to be back in the 90s, but still quite descent. I’m going to show them some time later too.

Więc na poprawę humoru, wracając z urzędu, wybrałam się na zakupy. Kupiłam barbiową sofę, czy też raczej szezlong w obrzydliwie różowym kolorze, ale oczywiście zamierzam go przemalować ^^. Pokażę, jak już będzie gotowe. Kupiłam też dwa kenowe stroje, nie tak dobre, jak w latach 90, ale mimo wszystko całkiem niezłe. Również one zostaną pokazane kiedyś tam później.

 

OK, that’s enough of ramblings. Today is Targets Tuesday, so let’s move to another target doll.

Dobra, dosyć narzekania. Dzisiaj jest wtorek, więc czas na Wtorkową Listę Celów.

 

2002 „Provencale Barbie”, Silkstone, Limited Edition.

 

From the moment I’ve unwrapped my Highland Fling doll I knew I want another Silkstone doll and that I want more then one of them. Why? Because they are completely different and yet still thay are a quintessence of a barbie doll. 

Od chwili, gdy rozpakowałam moją Highland Fling wiedziałam, że chcę kolejną Silkę, i to więcej niż jedną. Dlaczego? Bo będąc tak zupełnie innymi, są zarazem kwintesencją lalki barbie.


But why the Provencale? Out of my sentiment to Provence, I guess ^^. But that’s not all. Well, it’s just a name. Should this doll be named “Dutch” for example, I would not love her any less. I love her hair color and I love her dress. And I love to general impression it all gives together. An original beauty, an intriguing lady, pure elegance. And a price I hate. But maybe someday… ;)

Ale dlaczego akurat Silka Provencale? Przypuszczam, że częściowo z powodu mojego sentymentu do Prowansji ^^. Ale nie tylko, w końcu to tylko nazwa. Gdyby ta lalka nazywała się np. „Holenderska”, z pewnością podobałaby mi się tak samo. Ma cudny kolor włosów, szalenie podoba mi się jej suknia i uwielbiam ogólne wrażenie, jakie ona wywołuje w całości. „Charakterystyczna” (nie klasyczna) piękność, intrygująca dama, czysta elegancja. I złodziejska cena. Ale może kiedyś… ;)

Saturday, March 27, 2010

Sparkle Eyes Barbie

Today I want to show you another doll of my childhood. She was the first doll I didn't have to buy in Pewex (a government operated shop and the only place where one could legally buy stuff from the West in the communist period and one had to pay in $). We already have had democracy and open market for about two years and stuff like barbie dolls was starting to appear in shops. What is funny, that time you could find new, original Mattel's dolls in places you would not normally expect them to be. Like a newsstand at a small, provincial train station. That was the case of my 1991 "Sparkle Eyes Barbie". I was going with my family for vacations and there she was, what was quite surprising as her commercial had appeared on TV just about two days before. My mum and I bought her while buying some crossword magazines for her, some biscuits for my dad and some chewing gum for my cousin.

Dzisiaj chcę wam pokazać kolejną lalkę z mojego dzieciństwa. To była pierwsza lalka, której nie kupiłam w Pewexie, był to już bowiem czas, gdy od jakichś dwóch lat mieliśmy demokrację i wolny rynek, a Zachodnie towary takie jak lalki barbie zaczynały regularnie pojawiać się w zwykłych sklepach. Zabawne jest to, że wówczas oryginalne (i to często "wypasione"), nowe lalki Mattel można było znaleźć w miejscach, w których raczej trudno byłoby się ich spodziewać (i wtedy i, chyba zwłaszcza, obecnie). Jak naprzykład w małym, obskurnym kiosku z gazetami na małym, obskurnym dworcu kolejowym w przysłowiowej "dziurze zabitej dechami". Tak było właśnie z moją "Sparkle Eyes Barbie" z 1991 roku. Jechałam z moją rodziną na wakacje i w takim właśnie miejscu, podczas jednej z licznych przesiadek, na nią trafiłam, co było dość zaskakujące, gdyż jej reklama ukazała się w TV jakieś dwa dni wcześniej. Razem z mamą, kupiłyśmy ją, kupując jednocześnie zbiórk krzyżówek dla niej, herbatniki dla taty i gumę do żucia dla mojej kuzynki.


(I borrowed the photo above from Amazon.com).

In Poland this doll was often wrongly referred to as the "Diamond Barbie", as that phrase was used in the Polish version of the commercial.

(Powyższe zdjęcie pożyczyłam z Amazona).

W Polsce ta lalka często była błędnie nazywana "Diamentową Barbie", jako że to wyrażenie zostało użyte w polskiej wersji językowej reklamy. 


(Another photo borrowed from... somwhere?)

Her uniqueness was based of course on her eyes made of rhinestones in a lovely blue color. She had earrings, necklace and three outfits actually. Her short silver dress could be worn on it's own or with the long skirt or with the short skirt in which her boa was transforming.

(Kolejne zdjęcie pożyczone z... skądś? Nie pamiętam niestety.)

Jej wyjątkowość oczywiście polegała na oczach zrobionych z kryształków w pięknym szafirowym kolorze. Posiadała kolczyki, naszyjnik i właściwie aż trzy kreacje. Jej krótka, srebrna sukienka mogła być noszona samodzielnie, z dokładaną długą, balową spódnicą albo z dokładaną krótką spódniczką (falbanką właściwie), w którą zamieniało się jej boa.

Of course already back in the 90s she got from me a new name, as I already had "Barbie". I called her "Jessica" (or "Jessie), after a policewoman, a character of some TV drama I used to watch.

Oczywiście, jeszcze w tych wczesnych latach 90 otrzymała ode mnie nowe imię, jako że miałam już "Barbie". Tę lalkę nazwałam "Jessica" (w skrócie "Jessie"), po policjance, bohaterce jakiegoś serialu, jaki oglądałam.

And here she is, my Jessie. / A oto moja Jessie.

Model: Sparkle Eyes Barbie

Catalog Number: 2482

Year of production: 1991 

Bought: in summer 1991, at some newsstand at a train station. ^^

Body type: 1966 TnT with bent arms. 

Made in China.

Head mold: marked "1976" (the "Superstar" mold), with rhinestones (!)

Make-up: original 

Condition: very good.

She is in a very good (if not perfect) condition. Her hair is also still great and even the waves keep the same shape they had in box!

Jest w bardzo dobrym (albo i doskonałym) stanie. Jej włosy także są nadal świetne i nawet trzymają formę i skręt delikatnych fal takich samych jak wtedy, gdy była w pudełku!

Her eyes really do sparkle as you can see above! I still have her original outfit, just need to bring it from my old house (with a lot of other stuff...) 

Jak widać powyżej, jej oczy naprawdę się skrzą! Wciąż mam jej oryginalny strój, muszę tylko przywieźć go ze staregeo domu (z masą innych rzeczy...)

Johnny, also known as Mr. Unknown, is her boyfriend.

Johnny, albo Pan Nieznany, jest właśnie jej chłopakiem.




Tuesday, March 23, 2010

Targets Tuesday #3 / Wtorkowa Lista Celów #3

Another doll on my target list. And it's another ethnic beauty. 1999 Peruvian Barbie (#2 edition).

She has the "Oriental" headmold with a lovely make-up. She looks so warm, serene and kind - not only a nice representation of the native women of the Andes but also in my opinion a fine tribute to maternity and womanhood in broad sense.

Następna lalka na mojej liście celów. I kolejna etniczna piękność. "Peruvian Barbie" z 1999 roku (druga edycja).

Lalka ma mold "Oriental" z przepięknym, subtelnym makijażem. Jest taka ciepła, pogodna, "dobra" - jest nie tylko ładną prezentacją kobiet z Andów, ale moim zdaniem także hołdem dla macierzyństwa i kobiecości w szerokim rozumieniu.

I'm a huge fan of the "Oriental" mold. It always seamed to me that the dolls that have it, have some inner light, kindness, goodness and warmth that radiates to the outside. They are happy but not with a trivial Hollywood smile, rather with a sincere, inner joy of life. 

Jestem wielką fanką moldu "Oriental". Zawsze mi się wydawało, że lalki, które go mają, mają jakieś wewnętrzne światło, łagodność, dobroć, ciepło, które promieniują na zewnątrz. Są "szczęśliwe", ale nie dzięki powierzchownemu, hollywoodzkiemu uśmiechowi, tylko szczerej, wewnętrznej radości życia.


Saturday, March 20, 2010

2010 Russia Barbie Doll DOTW

Remember me saying I always prefer all the "different" dolls than the blue-eyed blondies? Well, it seams every rule has it's exception to it. But yet, the girl I want to show you fits in my collection, although she's a grey-eyed blonde. Remember my theme note? The 2010 "Russia" Barbie Doll is a perfect example of the theme: "I just like her, don't know why" ^^.

Pamiętacie, jak mówiłam, że zawsze wszelkie laki "inne" interesują mnie bardziej niż błękitnookie blondynki? Jak się okazuje, od każdej reguły jest wyjątek. A jednak dziewczyna, którą chcę dziś pokazać, pasuje do mojej kolekcji, chociaż jest szarooką blondynką. Pamiętacie moją notę o motywach przewodnich? 2010 "Russia" Barbie jest doskonałym przykładem motywu: "Po prostu mi się podoba, nie wiem czemu" ^^.

She's my first doll of the Dolls of the World series. I never liked any "Russian" Barbie of that line before, but this one is perfect and I've loved her since I saw the promo photo in 2009. She's not so obviously "tzar-ish" like the previous "Russian" doll, she's like a modern girl from Moscow or St. Petersbourgh that are highly European huge cities, yet she has her "roots" in mind ;) and brings the climate and style of the "a'la Romanov" fashion. 

To moja pierwsza lalka z serii Dolls of the World. Nigdy wcześniej lalki "Rosjanki" z tej serii mi się nie podobały, ale ta jest doskonała i zakochałam się w niej odkąd zobaczyłam zdjęcie promocyjne w zeszłym roku. Nie jest taka przerysowanie "carska", jak poprzednie "rosyjskie" Barbie z serii DOTW, przypomina nowoczesną dziewczynę z Moskwy czy Petersburga, które są "europejskimi" metropoliami, jednak prezentuje też swoje "korzenie" ;) i przywołuje klimat i styl mody "na Romanowów".

I deboxed her of course (I'm never able to keep myself from that. I guess it's just the little girl inside my mind that can't wait to unpack her dolly^^.). I must also admit her backdrop is very nice - a foggy street of Moscow with the Kremlin looming in the distance. Being a Pole I'm quite against all the Russian politics, but I do love the common Russian people (have a few friends among them) and Russian culture that has the same roots as our Polish one and all the Slavic countries.

Oh, and the doll came to me from Hong Kong! (All my village has been speculating for two days now what came to me from Hong Kong. "Can you believe - they whisper to each other - HONG KONG!" And I have a great fun, receiving their curious sights ^^.) And can someone explain me why shipping costs from Hong Kong to Poland are three times smaller than from the US?

Oczywiście wyjęłam ją z pudełka (Nigdy nie potrafię się przed tym powstrzymać. Przypuszczam, że to po prostu ta mała dziewczynka w moim umyśle, która nie może się doczekać, żeby rozpakować swoją lalkę ^^.). Trzeba też przyznać, że pudełkowe tło tej lalki jest całkiem ładne - mglista moskiewska ulica, z budynkami Kremla majaczącymi w oddali. Jestem Polką, a nawet uważam się za patriotkę i jestem z gruntu przeciwna rosyjskiej polityce i większości rzeczy, które się z nią wiążą, jednak bardzo, bardzo lubię "zwykłych" Rosjan (mam zresztą wśród nich znajomych i przyjaciół) oraz kulturę rosyjską, która ma wszak wspólne korzenie z naszą polską i innymi słowiańskimi kulturami. 

Aha, lalka przyleciała do mnie z Hong Kongu. (I cała wieś już od dwóch dni spekuluje, cóż to przyszło do mnie z Hong Kongu. "Możecie uwierzyć - szepczą między sobą - z HONG KONGU!". A ja mam ubaw, przechwytując ich ciekawskie spojrzenia.^^). A, i czy może mi ktoś wytłumaczyć, dlaczego koszty przesyłki z Hong Kongu do Polski są trzy razy niższe, niż ze Stanów?

OK, meet Masha ^^. Yes, of course I renamed her. She needed a name like all my dolls. "Masha" was my first thought when I unwrapped the package. First, it's Russian. Second, it's the name of the singer, "frontwoman" and author of songs of my favorite band - Russian pagan metal (and folk metal) band "Arkona". Masha "Scream" Arichipova has also blonde hair and likes all the things traditional^^.

OK, poznajcie Maszę ^^. Tak, oczywiście, przemianowałam ją. Potrzebowała imienia, jak każda z moich lalek. "Masza" było moją pierwszą myślą, gdy odwinęłam paczkę. Po pierwsze, jest rosyjskie. Po drugie, nosi je "frontmenka"^^ i autorka tekstów mojego ulubionego zespołu - rosyjskiej grupy "Arkona", grającej pagan metal i folk metal. Masza "Scream" Arichipowa też ma blond włosy i lubi wszystko, co tradycyjne^^.

And now my Masha. / A teraz moja Masza.

Model: Russia Barbie Doll, Dolls of the World series, World Culture theme, Pink Label

Catalog Number: R4488

Designed by Linda Kyaw.

Year of production: 2010 

Bought: in March 2010 on Ebay (from Hong Kong)

Body type: 1991 TnT (!) with "Shani" arms. 

Made in Indonesia.

Head mold: 1991 "Mackie" mold 

Make-up: original.

Condition: just removed from box (excellent^^).

And up she's without her faux "fur" cap and muff. Her high shoes are great with those dots, imitating buttons. And the coat or rather a dress, because she has nothing underneath it, is also very interesting and I'm going to "copy" the pattern and sew something based on it. ^^

Powyżej jest bez czapki (a raczej opaski) i mufki ze sztucznego "futerka". Jej wysokie buty są świetne, z tymi kropkami imitującymi guziki. Jej płaszczyk, czy raczej sukienka, bo pod spodem nie ma nic, też jest bardzo interesująca i zamierzam zgapić z tego wykrój i uszyć coś w podobnym stylu.

But the biggest surprise came when I undressed Masha.

Ale największa niespodzianka wyszła na światło dzienne, gdy rozebrałam Maszę.

That's wright! She has a Twist-and-Turn body!Neither the belly-button, nor the "model muse". It is TnT as in the 80s and 90s! My favorite body type (except for the Fashionistas body, but I don't expect to see it soon on any other doll than actual Fashionistas)! How cool!

Tak jest! Ona ma ciałko Twist-and-Turn! Ani nie belly-button ani nie "model muse". To TnT jak u lalek z lat 80 i 90! Mój ulubiony typ ciała (nie licząc ciałka Fashionistas, ale nie spodziewam się rychło zobaczyć go na innej lalce niż właściwa Fashionistka)! Rewelacja!

Judging by the year of production, Mattel's policy and other contemporary examples of the DOTW series I was sure she has a "model muse" body. Look at the "Festives of the World" theme or the "Amazonia Barbie Doll" for instance. The TnT body is like an extra present from Masha to me ;).

Sądząc po roku produkcji, obecnej polityce Mattel oraz innych współczesnych przykładach serii DOTW byłam pewna, że będzie miała ciało "model muse". Spójrzcie choćby na lalki z linii "Festives of the World" albo na "Amazonię Barbie". Ciałko TnT to jak dodatkowy prezent od Maszy dla mnie ;).

And one more thing. Her stand is the first Mattel's stand I have that is not falling apart into two pieces. The vertical part is securely fastened in the base and stable in contrary to all the stands I had before (including Gold Label's and Silkstone's!). However I'm not sure is it new permanent improvement of the company and the stands it adds to dolls or is it just exception and my peculiar luck ^^.

I jeszcze jedno. Jej stojak jest pierwszym stojakiem Mattela, jaki trafił w moje ręce i nie rozpada się natychmiast na dwie części. Pionowy słupek dał się bezpiecznie, mocno i stabilnie zamocować w podstawie, w przeciwieństwie do wszystkich stojaków, jakie do tej pory miałam (włącznie z tymi, które były przy lalce Gold Label i przy Silce!). Nie jestem jednak pewna, czy to nowa, stała i celowa poprawa firmy i stojaków, jakie dołącza do lalek, czy też wyjątek, przypadek i przejaw mojego osobliwego szczęścia ^^.





Tuesday, March 16, 2010

Targets Tuesday #2 / Wtorkowa Lista Celów #2

Another point on my wishlist or rather target-list is this one:

Oto kolejny punkt na mojej liście życzeń czy też raczej celów:

Harley-Davidson Barbie & Ken Giftset. / Zestaw "Harley- Davidson Barbie i Ken".

It was released two or three weeks ago but I knew I want it since it had been shown on the net a few months ago. Why? Because of Ken of course! He's fully articulated including articulated wrists! Which is a step further after the Fashionistas Ken. And he has rooted hair. And he has no silly smile! He's serious and rebel-like, well, just a naughty harley-boy (even if his naughtidness is in a little bit "emo" manner, I don't care). I suppose I will sell of Barbie of this set. She seams to be on a "model muse" body, which I find quite surprising (if not stupid) to join in one set a doll that is highly articulated with a doll that has almost no articulation... However her head looks interesting (thanks to the black hair) and perhaps before sale I will swap her head onto another body (if I only find one fitting her in tone. The Fashionistas body - all except AA Artsy - are so irritatingly same, with the same tan shade and she looks quite pale, but maybe it's just on the promo picture). 

Ukazał się na rynku zaledwie dwa czy trzy tygodnie temu, ale wiedziałam, że chcę go mieć, odkąd w sieci zaczęły pojawiać się jego zapowiedzi kilka miesięcy temu. Dlaczego? Ze względu na Kena oczywiście! Jest w pełni artykułowalny, włącznie z nadgarstkami! Co jest oczywiście krokiem naprzód w stosunku do Kena Fashionistas. No i ma rootowane włosy. I nie ma żadnego głupawego uśmieszku! Jest poważny, może nieco gniewny, no, po prostu zły chłopiec ;) (i nawet jeśli jego niepokorność jest trochę w stylu "emo", nie dbam o to). Przypuszczam, że sprzedam Barbie z tego zestawu. Wygląda mi ona na osadzoną na ciałku "model muse", za którym nie przepadam. To zresztą dosyć zaskakujące (albo wręcz głupie), że firma Mattel połączyła w jednym zestawie lalkę, która jest tak wysoce artykułowalna z lalką, która nie ma praktycznie żadnej artykulacji... Jednak jej główka wygląda interesująco (dzięki czarnym włosom), być może więc przed sprzedażą zamienię ją na inne ciałko (jeśli tylko znajdę takie, które będzie pasowało karnacją. Ciała Fashionistek - wszystkich oprócz Artsy AA - są irytująco identyczne jeśli chodzi o karnację, wszystkie mają dokładnie ten sam odcień opalenizny, a ta Barbie wydaje się być dość blada, chociaż może to tylko kwestia zdjęcia promocyjnego).

Sunday, March 14, 2010

Johnny or Mr Unknown

You don't know him? Neither do I, although he is one of my childhood dolls. He was also my very first attempt of rescuing a damaged doll and giving it a completely new life. Back in the early 90s, when Poland just became democratic, with open market and Western stuff legally brought into, there was a very nice second-hand shop in my small provincial town. Every month the shopkeeper was bringing used, however as I recall mostly in very good condition, things by her auto from Germany. It was mostly clothes and textiles. My aunt is a very skilled seamstress so we never needed to buy clothes there (and in "normal" shops also we were buying them quite rarely), but my mum was always crazy for the curtains and this kind of textiles there. I was usually going there with her (she needed someone to carry her shopping^^). I was about 10 or 11 years old that time (I know girls at this age are now already dating boys, but hey, I really was still playing with dolls that time! And all my friends as well... It was just a different generation.). So, one day I was in that shop with my mum, she was digging on the shelves with curtains, capes and so on as usual and I was getting bored^^. The shopkeeper (a very nice lady, btw) went to the backroom and came back after a few minutes, carrying a headless, nude Ken body (with bent arms! And I had only a straight arms "beach" Ken!), she found in the parcel with some kids' clothes she had brought lately from Germany. And she said: "My dear, why not you take it? He has no head, so I doubt anybody buys it anyway but perhaps you can make some use of it.". So I took the poor guy for free^^ and started thinking... The idea of putting my "Aqua Magic" Ken's head onto this new body even did not cross my mind ;). But I had two cheap Ken-clones that I could decapitate. One was extremely pale, so there was no way the head can match with a tan Ken body, but the other one was almost same tone. So I took off his head and started thinking again. The headless body from shop had no neck-bone, knob or anything like that and the head I intended to use had nothing as well (it was hallow). I needed something that could do for a neck-bone (just putting glue wouldn't be sufficient). And I found a solution! I took some children dummy, cut it a little bit, pushed it inside the neck and when it was sitting there securely, I pushed the head onto it^^. 

Nie znacie go? Ja też nie, chociaż jest jedną z moich lalek z dzieciństwa. Był moja pierwszą próbą ratowania zniszczonej lalki i dania jej całkiem nowego życia. Na początku lat 90, kiedy Polska właśnie stała się demokratyczna i wolnorynkowa, a przywożenie towarów z Zachodu stało się całkowicie legalne, w moim małym, prowincjonalnym miasteczku funkcjonował całkiem niezły sklep typu second-hand. Co miesiąc właścicielka przywoziła swoim samochodem używane, ale jak pamiętam w większości w bardzo dobrym stanie, rzeczy z Niemiec. Głównie była to oczywiście odzież i tekstylia. Moja ciotka jest bardzo dobrą krawcową, więc ubrań tam nie kupowaliśmy (zresztą, w zwykłych sklepach w sumie również bardzo rzadko), ale moja mama zawsze szalała tam za zasłonami, firanami i tego typu tekstyliami. Zwykle chodziłam tam z nią (potrzebowała kogoś do noszenia swoich zdobyczy^^). Miałam wtedy jakieś 10 czy 11 lat (tak, wiem, że obecnie dziewczynki w tym wieku już chodzą na randki, ale ja się wtedy naprawdę jeszcze bawiłam lalkami! Tak samo jak wszystkie moje koleżanki! Po prostu byłyśmy innym pokoleniem...). Pewnego dnia byłam z mamą w tym sklepie, ona jak zwykle przekopywała się przez półki z zasłonami, narzutami i takimi tam, a ja zaczynałam się nudzić. I wtedy sprzedawczyni poszła na zaplecze i po chwili wróciła z pozbawionym głowy, nagim ciałkiem Kena (ze zgiętymi rękami! Ja miała wtedy tylko "plażowego" Kena z prostymi rękami!), które znalazła w worku z przywiezionymi ostatnio ubrankami dziecięcymi. I powiedziała: "Słuchaj, kochana, może chciałabyś go wziąć? Nie ma głowy, więc i tak wątpię, żeby go ktoś kupił, ale może tobie się jeszcze na coś przyda.". Więc wzięłam biednego chłopaka za darmo i zaczęłam kombinować^^. Pomysł, żeby przełożyć na to nowe ciałko głowę mojego Kena "Aqua Magic", nawet nie przeszedł mi przez myśl. Ale miałam dwa tanie Kenowe klony, które spokojnie mogłam pozbawić głowy. Jeden był zbyt blady, żeby brać go pod uwagę dla opalonego Kena (a szkoda, bo główka była z twardego, dobrego vinylu), ale odcień opalenizny drugiego dosyć pasował. Zatem zdjęłam mu głowę i zaczęłam kombinować znowu. Bezgłowe ciało z second-handu nie miało w szyi żadnej "kości", żadnego sztyftu, niczego, do czego możnaby ją przymocować, a z kolei zdjęta główka też go nie miała, była pusta w środku. Potrzebowałam czegoś, co mogłoby robić za "kość szyjną" (przyklejenie nie wiele by dało, bo krawędź główki była zbyt wąska, żeby klej w ogóle chwycił, poza tym chciałam, żeby mógł nią ruszać). No i znalazłam rozwiązanie! Wzięłam dziecięcy smoczek, przycięłam trochę, wepchnęłam do szyjki, poobracałam, a kiedy już jego podstawa była tam bezpiecznie umocowana, włożyłam na niego głowę^^. 


And it was fitting great! And the guy could again turn his head, and everything! It was fitting so well, that actually it was hard to notice that something might be "wrong" with him^^. Now, after those years it's already not fitting so well. Both the dummy and the cheap-clone's head are of not so good quality vinyl and they lost some of their form... But when re-pushed they still can do^^. Maybe someday I will change Johnny's head again.

Pasowało idealnie! Chłopak mógł znowu kręcić głową i w ogóle. Pasowało do tego stopnia dobrze, że właściwie trudno było wtedy zauważyć, że z może z nim byc coś "nie tak"^^. Teraz, po tych kilkunastu latach nie pasuje już niestety tak dobrze. Zarówno smoczek, jak i głowa taniego Kenowego klona są z kiepskiej jakości cienkiego vinylu i jedno i drugie już nieco straciło formę... Ale kiedy się ją zdejmie i wepchnie na nowo, jeszcze ujdzie^^. Cóż, może kiedyś znowu zmienię Johnny'emu głowę.


OK, I know all the concept with the dummy is highly unprofessional and little bit funny... But I still believe I've done a very good job at bringing him back to life, as for a 10 or 11 years old kid who had no idea about doll-restoration. And also one must keep in mind, back in the beginning of 90s there was really no tips, tutorials and resources how to do it (at least here in Poland). It was a pre-Internet era ;).

OK, zdaję sobie sprawę, że pomysł ze smoczkiem był całkowicie nieprofesjonalny i dość zabawny... Ale i tak uważam, że nieźle sobie poradziłam z przywróceniem go do życia, jak na 10 czy 11-latkę, która nie miała pojęcia o reperowaniu lalek. No i należy pamiętać, że wtedy, na początku lat 90 nie było źródeł, poradników, wskazówek i instrukcji, jak należy się za to zabrać (przynajmniej w Polsce). To była epoka przed Internetem ;).

My Barbie already had her Ken, but one of my other girls - Jessica (known to the world as "1991 Sparkle Eyes Barbie") claimed Johnny. I used to watch some TV drama about New York police that time and my favorite character's name was Johnny, so the resurrected (^^) guy got that name.

Moja Barbie już miała swojego Kena, ale jedna z moich pozostałych dziewczyn - Jessica (znana szerszej publiczności jako "1991 Sparkle Eyes Barbie" - ta z kryształkami w oczach) wzięła sobie Johnny'ego. Oglądałam wtedy jakiś serial o nowojorskiej policji, a mój ulubiony bohater miał na imię właśnie Johnny, więc wskrzeszony (^^) facet je otrzymał.

I would love to know which Ken was he actually before some he lost his original head but I'm afraid it's not possible without the headmold. The stamp on the back of his waistline states: "(c) Mattel Inc. 1968 Malaysia". Although this kind of body has the year stamp of 1968, it was first used by Mattel in 1977. And that places him in a quite broad time area of 1977 - 1991. However he does have one more mark that can give some hint to his identity. On the sole of his left foot he has a mark stating: "3376K". 

Bardzo bym chciała wiedzieć, jakim właściwie Kenem był, zanim stracil głowę, obawiam się jednak, że jest to niemożliwe właśnie bez moldu główki. Oznakowanie z tyłu jego talii głosi: "(c) Mattel Inc. 1968 Malaysia". Chociaż ten typ ciała jest oznakowany właśnie rokiem 1968, to zostało ono po raz pierwszy użyte przez Mattel w 1977 roku.  To umieszcza mojego Johnny'ego w dość szerokim przedziale czasowym 1977-1991. Posiada on jednak jeszcze jeden znaczek, który może być wskazówką co do jego tożsamości. Na podeszwie lewej stopy ma wyryte: "3376K".


I was hoping this might be a catalog number, however I could not find anything like that in any catalog... Perhaps the "K" letter is for "Ken" and indicates that he was a part of some giftset, but it's just a hypothesis. If anyone has any idea about him and his identity I will be very, very grateful for sharing it with me ;).

Miałam nadzieję, że to może numer katalogowy, ale nic takiego nie znalazłam w żadnym katalogu ani na stronach... Być może litera "K" jest od "Ken" i wskazuje, że był częścią jakiegoś giftsetu czy innego zestawu, ale to tylko hipoteza. Jeśli ktoś ma jakieś pomysły na temat niego i jego tożsamości, to będę bardzo, bardzo wdzięczna za podzielenie się nimi ;).

Tuesday, March 9, 2010

Targets Tuesday #1 / Wtorkowa Lista Celów #1

I’ve been thinking about starting a weekly „Wishlist Wednesday” theme of posts… But then I realized that my wishlist is rather a list of targets than „wishes” or dreams. I put on it dolls which I would love to have but I know I can never afford (or something...) very, really very rarely. I rather tend to list on it the dolls I want to have and I’m looking for and I know someday I’m really going to buy. Such was the case of Nia and Uncas (known to the world as Kocoum ^^) and such is the case of all the dolls still waiting on the list.

Myślałam o pisaniu jakiejś regularnej, cotygodniowej serii postów w rodzaju “Środowej Listy Życzeń”... Ale zdałam sobie sprawę, że moja lista to raczej lista celów niż „życzeń” czy marzeń. Niezwykle rzadko wpisuję na nią lalki, które chciałabym mieć, ale wiem, że nigdy nie będzie mnie na nie stać (lub nie będę mogła mieć ich z innego powodu). Umieszczam na niej raczej lalki, które chcę, których szukam i o których wiem, że kiedyś naprawdę zamierzam je zdobyć. Tak się rzecz miała z Nią Western Fun i z Uncasem (znanym szerszej publiczności jako Kocoum) i tak się właśnie sprawy mają z wieloma innymi lalkami, które wciąż czekają sobie spokojnie na liście.

That’s why there will be no „Wishlist Wednesday”. There will be “Targets Tuesday” here ^^. In this theme of posts I will be presenting those dolls which I am going to buy (sooner or later ^^) and perhaps with a short explanation why the peculiar doll made it for the list.

Dlatego też nie będzie żadnej “Środowej Listy Życzeń”. Będzie za to „Wtorkowa Lista Celów”^^. W tej serii postów będę prezentować lalki, które zamierzam (wcześniej czy później ^^) kupić, być może również z krótkim wyjaśnieniem, dlaczego akurat dana lalka znalazła się na liście.

You will not see here now the doll which used to top the list after I finally got Uncas / Kocoum. That is because yesterday I sent the money order and on Thursday the doll (with two other) should start her journey to my attic^^. So, you’re gonna meet her in a regular post on her own.

Nie zobaczycie tu teraz lalki, która okupowała pierwsze miejsce na liście po tym, jak udało mi się w końcu zdobyć Uncasa / Kocouma. A to dlatego, że wczoraj poszedł przelew, a lalka (razem z dwiema koleżankami) powinna w czwartek zacząć podróż na moje poddasze, zatem poznacie ją w jej własnej, osobnej, „zwykłej” notce.

The doll I want to show you today hits the top of the list currently. I will be looking for her more actively as soon as I get my next salary... Since a half of my current salary has been just sent to US...^^

Lalka, którą chcę wam dziś pokazać, obecnie znajduje się na szczycie mojej listy celów. Zacznę polować na nią aktywniej, jak tylko dostanę następną wypłatę… Ponieważ połowa obecnej właśnie została wczoraj wysłana do Stanów…^^

It’s the „Princess of the Navajo” of the Dolls of the Word line.

To "Księżniczka Navajo" z serii DOTW.


Why her? Because she’s a Native American, that is obvious ^^. But there are many of them, so why is she on the top? Because she’s a Navajo. Most of teh NA dolls (except for her and the one who will be flying to me on Thursday) seam to resemble the native women of the Great Plains. The Great Plains’ culture(s) is anyway highly represented in the pop-culture, movies, mainstream etc. Of course, it’s great. But the native cultures of other regions are also great and I always liked the Southwest. So it’s cool to see that Mattel notices it too. 

I love this doll’s mold, her make-up, her traditional-like jewelery of turquoise and silver, her dress... everything. Although I’m sure once I get her, I will sew for her another dress too. The one she is wearing is quite good in showing the outfit of Navajo women once the tribe started to live in reservations, in captivity, in close contact with the settlers. I would like to make for her also the older version of the traditional outfit, the so-called “blanket dress”, although it’s not a very precise name. You can see one very nice example of modern reconstruction here: 

http://www.nativepeoples.com/article/articles/98/1/Traditional-Fashion-From-Seminole--Plains-to-Navajo--Pueblo/Page1.html/print/98

(I mean the third photo from the top of the page.)

Dlaczego ona? Bo jest Tubylczą Amerykanką, to oczywiste ^^. Ale lalek z tej serii jest wiele, dlaczego więc akurat ona jest na szczycie listy? Bo jest z plemienia Navajo. Większość lalek NA (oprócz niej i tej, która zacznie do mnie lecieć w czwartek) wydaje się reprezentować tubylcze kobiety z Wielkich Równin. Kultura(y) Wielkich Równin są w ogóle szeroko eksploatowane w kulturze popularnej, w filmach, mainstreamie, czy jak to nazwiecie. Oczywiście, że kultura(y) ta jest wspaniała. Ale tubylcze kultury z innych areałów kulturowych (regionów) są równie wspaniałe, a ja zawsze „lubiłam” Południowy Zachód. Fajnie widzieć, że Mattel też to dostrzega. 

Bardzo podoba mi się mold tej lalki, jej makijaż, jej turkusowo – srebrna biżuteria, naśladująca tradycyjną biżuterię wyrabianą przez Navajo, jej strój… wszystko. Chociaż jestem pewna, że kiedy już będę ją miała, uszyję dla niej także inny strój. Ten, który nosi, dość dobrze oddaje ubiór kobiet Navajo, kiedy już zaczęli żyć w rezerwatach, w niewoli, w bliskim kontakcie z osadnikami. Chciałabym zrobić dla niej także starszą wersję tradycyjnego stroju, tak zwaną „suknię kocową”, choć nie jest to idealna nazwa. Bardzo ładny przykład współczesnej rekonstrukcji takiej sukni możecie obejrzeć tutaj:

http://www.nativepeoples.com/article/articles/98/1/Traditional-Fashion-From-Seminole--Plains-to-Navajo--Pueblo/Page1.html/print/98

(Chodzi mi o trzecie zdjęcie od góry strony.)

Saturday, March 6, 2010

It's here! / Już jest!

My dream doll. The parcel from Italy came yesterday ^^. I wonder if anybody would guess what doll was it actually...

Ta daaaa!

Moja wymarzona lalka. Właśnie wczoraj przyszła paczka z Włoch^^. Ciekawe, czy ktoś zgadłby, co to właściwie za lalka...

Ta daaaa!


Yeap. The doll I’ve been waiting for and desperating about for the last 13 years is Kocoum of the “Pocahontas” fairytale made by Mattel for Disney. This particular one is 1995 “Sun Color Kocoum”, but it could be any model. OK, I know it’s not any kind of collectible value doll, limited edition, gold label etc. It’s just an old, cartoon-based playline. I know. And yet he was a “must have” and I knew one day I will get him.

It’s all my father’s fault actually. He is a teacher and a great dad who always understood that his little girl was thinking that he would prefer to have a son. He wouldn’t, I know it now. But then I was sure it is so, because everybody around was all the time telling that every man needs to have a son, and you know, this kind of stuff. So, through all my childhood I was trying to replace for my father the son he never had. I was watching matches with him, sharing his hobbies, his literature and music taste, his opinions and choices. And all of that out of my free will and getting more and more happy and comfortable with it and until now we have the greatest contact witch each other of all our family. My dad saw it all and understood it all and... he was allowing me for all of that, bringing me into this world of his interests, hobbies and opinions. So, among the other things, when I was a kid he never read me storybooks for children. He used to read me “adult” books on history, geography, various cultures and parts of the world. Of all the things we were together reading about at some point the cultures of the Native Americans captured most of my attention and attraction. And so, slowly, step by step, I was going more and deeper into those issues, growing up and looking for more and more books etc. on it. Then came the point of choosing university department and of course I chose the cultural anthropology, studied it for the full five years period and graduated cum laude. My Master’s Essey was not connected with Native Americans at all, but yet “they” were actually the reason why I was studying anthropology and I never forgot about my initial interest and I was interested in that because my father planted that interest inside my mind. And altought today I teach at school as my father does^^, I am still, above everything and in the first place, an anthropologist / ethnographer. Because it’s not actually a profession. It’s an attitude, a world-view, a life-style in some sort. 

OK, but what does it all have in common with dolls? A lot. I believe exactly that is the reason why I was always interested in “ethnic” dolls of all kinds. And of course I was always and I am still a total freak when it comes to “Native American” dolls – those which Mattel ever made always were on the top of my “wish list”.

My first “Pocahontas” (the “Color Splash Hair Pocahontas”) I bought in 1996 on a school trip to France (my high school had some sort of “exchange” agreement with one French school). In the same time, I saw there advertisements of Kocoum and Nakoma (friend of Pocahontas) dolls, but they were not available in shops that time. So I took what was, and that was Pocahontas. When I came back country, the dolls I wanted were available in France, but not here, especially in a small, provincial town I grew up in. So, I actually never saw a Kocoum doll in a Polish shop (I guess they came, but perhaps to big supermarkets in big cities, where I could not reach them). But I never forgot about him. A Native American Mattel’s male doll? I could never forget something like that! All these years he was on the very first place of my wish list together with Nia Western Fun. Nakoma is on the wish list as well, but a few places “lower” and she still can wait ;). I was looking for him on the Polish auctions platform – no result. I found him in private collections of a few Polish collectors – nobody wished to sell him (and I totally understand that, he is non-sellable for me too^^ ). I found him on Amazon – they don’t ship to Poland :/. Quite many times I saw him on Ebay. But there was always something wrong – either the price was totally out of this world, or the seller did not agree for shipping to Poland (When I see this “US only” shipping it makes me mad :/. I mean, I sell too, not on Ebay, but on Polish site where also there are people from abroad. And I don’t get it. What’s the difference for the seller, where is he shipping the items – it’s the buyer who’s paying for it and the seller has no burden. Why they don’t want to do that, while it is legal to send things to Europe! It’s not Iran or Northern Korea, for gods’ sake!). Another problem was also when the seller agreed to send the doll to Poland, but the cost was such that... That perhaps buying a ticket and flying to US for receiving the doll would be cheaper (OK, I do understand that sending one doll via airmail from US to Poland may cost about 20-30$. But I will never understand or believe why should it cost 60-80$ as some sellers wish.) 

And only gods know how badly I wanted this doll. But finally they were kind to me and I was lucky to find Kocoum on Ebay in Italy. Not only the kind seller did not find any problem in sending it to Poland but also shipping cost was very reasonable and when I checked the stamp today, it was really fair. However I was quite nervous about it all, because it was my first Ebay purchase and also because Polish Mail is so gifted in the field of damaging and “loosing” (or stealing) parcels and I was so afraid that an international parcel will be a great temptation for them. But luckily everything was fine and Kocoum is already safely with me^^.

Tak. Lalką, na którą czekałam rozpaczliwie przez 13 lat jest Kocoum z kreskówki „Pocahontas”, którego wyprodukowała firma Mattel dla Disneya. Akurat ten to „Sun Color Kocoum” z 1995 roku, ale właściwie mógłby to być każdy jego model. Tak, wiem, że nie jest to lalka kolekcjonerska, edycja limitowana, gold label itd. To tylko stary playline na podstawie kreskówki. Wiem. A jednak musiałam go mieć i wiedziałam, że kiedyś to w końcu osiągnę.

To właściwie wszystko wina mojego ojca. Jest nauczycielem i wspaniałym tatą, który zawsze rozumiał, że jego małej dziewczynce wydawało się, że wolałby mieć syna. Nie wolałby, wiem to teraz. Wtedy jednak tak właśnie sądziłam, bo wszyscy dookoła powtarzali, że każdy mężczyzna powinien mieć syna i takie tam. Tak więc przez całe dzieciństwo starałam się zastąpić ojcu syna, którego nigdy nie miał. Oglądałam z nim mecze, dzieliłam jego zainteresowania i hobby, gusty literackie i muzyczne, poglądy i decyzje. A wszystko to z własnej i nieprzymuszonej woli, czując się z tym wszystkim coraz lepiej i szczęśliwiej i właściwie do chwili obecnej mamy z tatą świetny kontakt ze sobą, zdecydowanie najlepszy z całej rodziny. Mój tata to wszystko widział i rozumiał i… pozwalał mi na to, wprowadzał mnie do tego świata swoich zainteresowań, hobby i poglądów. I w ten oto sposób, między innymi, nigdy nie czytał mi na dobranoc bajek dla dzieci. Czytał mi „dorosłe” książki o historii (takiego Jasienicę chociażby), geografii, różnych kulturach i różnych częściach świata. Ze wszystkich tych rzeczy, o których razem czytaliśmy, w pewnym momencie najbardziej zainteresowały mnie kultury Tubylczych Amerykanów. I tak, krok za krokiem, powoli zagłębiałam się coraz bardziej w tą tematykę, poszerzając swoją wiedzę i stymulując zainteresowanie, szukając coraz nowych książek i źródeł. Wtedy przyszedł moment wyboru studiów, więc oczywiście wybrałam antropologię kulturową vel etnologię (zwaną też etnografią – choć to nieco różne dziedziny tej samej dyscypliny, w Polsce przyjęło się wymienne stosowanie tych nazw), odbyłam cały pięcioletni cykl i ukończyłam studia z wyróżnieniem. Moja praca magisterska nie miała nic wspólnego z Tubylczymi Amerykanami, ale to właśnie „oni” byli powodem wyboru takiego a nie innego kierunku studiów i nigdy o tym swoim początkowym zainteresowaniu nie zapomniałam, a interesowałam się tym, bo tata mi to zainteresowanie zaszczepił. I chociaż obecnie uczę w szkole, jak mój tata, to nadal jestem przede wszystkim antropologiem / etnografem. Bo to właściwie nie jest zawód. To podejście, to sposób patrzenia na świat, to w pewnym sensie sposób życia.

No dobra, ale co to ma wspólnego z lalkami? Wiele. Uważam, że to jest właśnie powód, dla którego zawsze interesowały mnie wszelkie lalki „etniczne”. No i oczywiście zawsze miałam bzika na punkcie lalek „Tubylczych Amerykanów” (a właściwie Amerykanek ^^) – wszystkie, które wyprodukowano w Mattel, znalazły się na mojej „liście życzeń”.

Moją pierwszą "Pocahontas" ( "Splash Kolor Hair Pocahontas") kupiłam w 1996 roku na wycieczce szkolnej do Francji (moje liceum miało jakąś umowę o wymianie z jedną z francuskich szkół). Widziałam tam wtedy reklamę Kocouma i Nakomy (przyjaciółka Pocahontas)i, ale nie były one dostępne w sklepach tym czasie. Wzięłam, co było, a to była Pocahontas. Kiedy wróciłam do kraju, tamte lalki stały się dostępne we Francji, ale nie tutaj, zwłaszcza w małym, prowincjonalnym miasteczku, w którym dorastałam. I właściwie nigdy nie widziałam lalki Kocoum w polskim sklepie (domyślam się, że się pojawił, ale być może tylko w dużych supermarketach w dużych miastach, a wówczas raczej nie miałam możliwości tam bywać). Ale ja nigdy nie zapomniał o nim. Męska lalka firmy Mattel – Tubylczy Amerykanin (dlaczego rzadko używam słowa „Indianin” to w sumie temat na osobną notę i innego bloga ^^)? Nigdy nie mogłabym zapomnieć o czymś takim! Przez wszystkie te lata był na pierwszym miejscu mojej listy życzeń wraz z Nią Western Fun. Nakoma znajduje się na liście również, ale kilka miejsc "niżej", ona jeszcze może poczekać;). Szukałam go na Allegro - bez rezultatu. Znalazłam go w prywatnych kolekcjach kilku kolekcjonerów polskich - nikt nie chciał go sprzedać (i doskonale to rozumiem, dla mnie też jest niesprzedawalny ^^). Znalazłam go na Amazonie - nie wysyłają do Polski :/. Dość często widywałam go na Ebayu. Ale zawsze coś było nie tak - albo cena była całkowicie z kosmosu, albo sprzedawca nie zgadzał się na wysyłkę do Polski (Kiedy widzę to hasełko "US shipping only" to aż mnie trafia :/. Ja też czasem coś sprzedaję, co prawda nie na Ebayu, ale na Allegro, gdzie również są ludzie z zagranicy. I nie rozumiem tego zupełnie. Co to za różnica dla sprzedającego, gdzie ma wysłać przedmiot - to kupujący za to płaci, więc co to właściwie sprzedawcę obchodzi? Jakby ktoś sobie zażyczył, to nawet na Antarktydę mogę mu kupiony przedmiot wysłać. Dlaczego niektórzy Amerykanie nie chcą tego robić, chociaż przecież wysyłanie rzeczy do Europy jest legalne! To nie Iran albo Korea Północna, na litość bogów!). Kolejny problem pojawiał się, gdy sprzedający zgodził się wysłać lalkę do Polski, ale koszt był taki, że ...  Że chyba zakup biletu i lot do USA w celu jej odebrania wychodziłby taniej (OK, ja rozumiem, że wysłanie lalki pocztą lotniczą ze Stanów do Polski może kosztować około 20-30 $. Ale nigdy nie zrozumiem, albo nie uwierzę, dlaczego miałoby to kosztować 60-80 $ za jedną lalkę, jak chcą niektórzy sprzedawcy).


Model: Sun Color Kocoum

Mattel for Disney

Catalog number: 13330

Year of production: 1995

Bought: in February 2010, on Ebay (Italy), NRFB

Body type: 1968 Ken body, bend arms

Made in China.

Head mold: marked “Disney” (own)

Make-up: original.

Condition: just removed from box (excellent ^^).

OK, he definitely needs a new quiver, and a bow perhaps as well. And definitely I’m going to sew a new and more proper outfit for him. Or perhaps even two or three different: one representing some East Coast tribe, one of the Great Plains and maybe some other too. And the dresses will be based on this book:

No cóż, on zdecydowanie potrzebuje nowy kołczan i łuk prawdopodobnie też. I równie zdecydowanie zamierzam uszyć mu bardziej właściwy (w sensie historyczno-etnograficznym ^^) strój. A może nawet dwa lub trzy różne stroje: jeden rekonstruujący strój któregoś z plemion Wschodniego Wybrzeża, jeden z Wielkich Równin i może jeszcze jakiś inny. A stroje będę na podstawie tej książki:


A very nice album, with detailed descriptions, photographs and reconstructions.

To bardzo dobry album ze szczegółowymi opisami, licznymi fotografiami i rekonstrukcjami.


I love everything about him: his long hair, his tattoos (or are they war-paintings?) on the chest, his unique face, so masculine, so warrior-like, with no trace of some stupid smile of “Prince Charming” but with the expressions of pride and maybe anger and perhaps a bit of sorrow...

Wszystko mi się w nim szalenie podoba: długie włosy, tatuaże (a może to barwy wojownika?) na klatce piersiowej, jego wyjątkową twarz, taką „męską”, twarz wojownika właśnie, bez śladu głupawego uśmieszku disneyowskiego księcia z bajki, ale z wyrazem dumy i może trochę gniewu, a nawet odrobiny smutku…



And, guess what... I’m changing his name ^^. Uncas. Uncas of the F. Cooper’s novel. (Rather this one than actual historic person.)

I wiecie co... Zmieniam mu imię ^^. Uncas. Uncas z powieści F. Coopera. (Uncas „historyczny” był postacią nieco bardziej złożoną i może nawet kontrowersyjną.)


And in the end...

Don’t you think he and Nia make a lovely couple? ^^

A na koniec...

Nie sądzicie, że z Nią tworzą piękną parę? ^^


Monday, March 1, 2010

I did it! / Zrobiłam to!

          I swapped barbies’ heads for the first time ^^. Well, it was not as traumatic as I thought it to be, however there was a fair amount of stress involved. I was refreshing and preparing some belly-button dolls for an auction when I came across two of them, which I used to keep for some time, not sure what I want to do with them, because I hated their belly-button bodies but liked their faces. One has a 1991 Mackie mold with rooted eyelashes (I have no idea what line was this doll in) and the other has a 2000 Kayla/Lea mold and thick, long, black hair. So, I took one blonde Fashionistas doll and one Fashion Fever that has a belly-button body but her hands are fully articulated including wrists and I’ve decided to give it a try.

          Po raz pierwszy zamieniałam głowy barbie ^^. Nie było to aż tak traumatyczne przeżycie, jak się spodziewałam, ale i tak trochę nerwów mnie to kosztowało. Odświeżałam i przygotowywałam na aukcje kilka lalek „belly-button”, kiedy wpadły mi w ręce dwie z nich, które przetrzymywałam od jakiegoś czasu, wahając się, co z nimi zrobić, bo nie cierpię ich ciałek, ale podobały mi się twarze. Jedna ma mold Mackie z 1991 z wstawionymi rzęsami, druga mold Kayla/Lea z 2000 i gęste, długie, czarne włosy. Tak więc wzięłam jedną Fashionistkę blondynkę i jedną Fashion Fever, która co prawda ma ciało „belly-button”, ale z artykułowalnymi rękami (nawet nadgarstki ma ruchome) i postanowiłam spróbować.

 

First swap was the „Mackie” girl and the Fashion Fever.

Na pierwszy ogień poszły “Mackie” i “Fashion Fever”.



„Mackie” before. / „Mackie”  przed.



„Mackie” in process. / „Mackie” w trakcie.

          Up You can see how does Barbie’s neck-bone look like. It consists of a round base and two “arms” in the upper part. The most difficult part comes, once You remove the head from the base but it still stays on the “arms”. It is then when one must be most careful not to break the neck-bone or damage the head. Funny, but at this moment I was actually feeling little bit like a murderer ;).

          Na górze widać, jak wygląda ten sztyft, na którym trzyma się głowa (“kość szyjna” ^^). Składa się z okrągłej podstawy i wystających „ramion” w górnej części. Najtrudniejsza część całej operacji następuje, gdy już zdejmiemy głowę z podstawy, ale jeszcze trzyma się ona na „ramionach”. To wtedy trzeba najbardziej uważać, żeby nie złamać tego sztyftu albo nie uszkodzić głowy. Zabawne, ale na tym etapie czułam się trochę jak morderca ;).



„Mackie” after. / „Mackie” po.



Fashion Fever in process. / Fashion Fever w trakcie.



Fashion Fever after, on a regular belly-button body. / Fashion Fever po, na zwykłym ciele „belly-button”.

 

And then, when I already actually new “how” it was Kayla/Lea’s and Fashionistas’es turn.

A potem, gdy już wiedziałam dokładnie, jak to zrobić, przyszła kolej Kayli/Lei oraz Fashionistki.



Kayla/Lea in process. / Kayla/Lea w trakcie.



Kayla/Lea after, on a Fashionistas body. / Kayla/Lea po, na ciałku Fashionistas.



          Fashionistas in process. Here You can see a proof that Mattel doesn’t like creative (namely: head-swapping) collectors ;). Why? Look at Fashionistas (which is most articulated, and so best for posing barbie body, so I’m sure many collectors think about swapping heads of their favorite dolls onto that body) neck-bone. Can You see that long element finished with a ball up from the “arms”? Now, go back to the photos of “Mackie” and “FF”. They did not have it, did they? Yeap. So, it’s not necessary, is it? Now, do You know what difference does it make? I’ll tell You. A huge one. Taking off head from this neck-bone is a nightmare. It does not go off as easy as the others, it’s extremely hard to get that long, ball-finished part from the head and in every second I was afraid that I will punch a hole in the doll’s head with it. What is more, it was a nightmare to put a smaller size head (which Kayla is, comparing to a little bit “baloon” Fashionistas head) onto that bone... But I was stubborn and succeeded, as You can see on the previous photo.

          Fashionistka w trakcie. Na górze macie dowód na to, że Mattel nie lubi kreatywnych (a dokładnie: zamieniających główki) kolekcjonerów ;). Dlaczego? Spójrzcie na „kość szyjną” Fashionistki (a to najbardziej artykułowalne, a zatem najlepsze do pozowania, ciało barbie i jestem pewna, że wielu kolekcjonerów myśli nad przełożeniem swoich ulubionych głów lalek na to ciałko). Widzicie ten długi, zakończony kulką element powyżej „ramion”? A teraz wróćcie na chwilę do fotek „Mackie” albo „Fashion Fever”. Nie miały nic takiego, prawda? No właśnie. Zatem nie jest to konieczne, prawda? A wiecie, jaką to sprawia różnicę? Wyjaśnię. Ogromną. Zdjęcie głowy lalki z takiego sztyftu to koszmar. Nie schodzi gładko, tak jak z innych, jest strasznie trudno wydostać ten długi, zakończony kulką element z głowy i przez cały czas bałam się, że za chwilę wydłubię nim dziurę w głowie lalki. Co więcej, koszmarem było także zakładanie na tak ukształtowaną „kość szyjną” głowy o mniejszym rozmiarze (a mold Kayla/Lea jest mniejsze od baloniastej głowy Fashionistki)… Ale byłam uparta i udało mi się, co widać na wcześniejszym zdjęciu.


Fashionistas after, on a belly-button body. / Fashionistka po, na ciele belly-button.

          What I can say more... A little bit heating of the head before You start to take it off really makes a huge difference. It’s a lot easier that way and less risk of damage. Well, I’m sure sometime I will do it again but I already now, I would never do it to any of my most precious dolls. What will happen if I damage a Fashionistas body/head? I will just go shopping next day and buy another one. What would happen if I damaged for example my 21 years old “All Stars Barbie”? I could never get her back... 

          Cóż mogę dodać... Lekkie podgrzanie głowy przed rozpoczęciem całej operacji sprawia wielką różnicę. W ten sposób jest o wiele łatwiej zdjąć główkę i jest mniejsze ryzyko uszkodzenia. Cóż, jestem pewna, że jeszcze kiedyś zrobię to znowu, ale wiem już, że nigdy nie zrobiłabym tego z żadną z moich najcenniejszych lalek. Co się stanie, jeśli uszkodzę ciałko/głowę Fashionistki? Następnego dnia pójdę do sklepu i kupię nową. Co by się stało, gdybym uszkodziła na przykład moją pierwszą, ukochaną „All Stars Barbie”? Przecież nie mogłabym jej odzyskać…