My dream doll. The parcel from Italy came yesterday ^^. I wonder if anybody would guess what doll was it actually...
Ta daaaa!
Moja wymarzona lalka. Właśnie wczoraj przyszła paczka z Włoch^^. Ciekawe, czy ktoś zgadłby, co to właściwie za lalka...
Ta daaaa!
Yeap. The doll I’ve been waiting for and desperating about for the last 13 years is Kocoum of the “Pocahontas” fairytale made by Mattel for Disney. This particular one is 1995 “Sun Color Kocoum”, but it could be any model. OK, I know it’s not any kind of collectible value doll, limited edition, gold label etc. It’s just an old, cartoon-based playline. I know. And yet he was a “must have” and I knew one day I will get him.
It’s all my father’s fault actually. He is a teacher and a great dad who always understood that his little girl was thinking that he would prefer to have a son. He wouldn’t, I know it now. But then I was sure it is so, because everybody around was all the time telling that every man needs to have a son, and you know, this kind of stuff. So, through all my childhood I was trying to replace for my father the son he never had. I was watching matches with him, sharing his hobbies, his literature and music taste, his opinions and choices. And all of that out of my free will and getting more and more happy and comfortable with it and until now we have the greatest contact witch each other of all our family. My dad saw it all and understood it all and... he was allowing me for all of that, bringing me into this world of his interests, hobbies and opinions. So, among the other things, when I was a kid he never read me storybooks for children. He used to read me “adult” books on history, geography, various cultures and parts of the world. Of all the things we were together reading about at some point the cultures of the Native Americans captured most of my attention and attraction. And so, slowly, step by step, I was going more and deeper into those issues, growing up and looking for more and more books etc. on it. Then came the point of choosing university department and of course I chose the cultural anthropology, studied it for the full five years period and graduated cum laude. My Master’s Essey was not connected with Native Americans at all, but yet “they” were actually the reason why I was studying anthropology and I never forgot about my initial interest and I was interested in that because my father planted that interest inside my mind. And altought today I teach at school as my father does^^, I am still, above everything and in the first place, an anthropologist / ethnographer. Because it’s not actually a profession. It’s an attitude, a world-view, a life-style in some sort.
OK, but what does it all have in common with dolls? A lot. I believe exactly that is the reason why I was always interested in “ethnic” dolls of all kinds. And of course I was always and I am still a total freak when it comes to “Native American” dolls – those which Mattel ever made always were on the top of my “wish list”.
My first “Pocahontas” (the “Color Splash Hair Pocahontas”) I bought in 1996 on a school trip to France (my high school had some sort of “exchange” agreement with one French school). In the same time, I saw there advertisements of Kocoum and Nakoma (friend of Pocahontas) dolls, but they were not available in shops that time. So I took what was, and that was Pocahontas. When I came back country, the dolls I wanted were available in France, but not here, especially in a small, provincial town I grew up in. So, I actually never saw a Kocoum doll in a Polish shop (I guess they came, but perhaps to big supermarkets in big cities, where I could not reach them). But I never forgot about him. A Native American Mattel’s male doll? I could never forget something like that! All these years he was on the very first place of my wish list together with Nia Western Fun. Nakoma is on the wish list as well, but a few places “lower” and she still can wait ;). I was looking for him on the Polish auctions platform – no result. I found him in private collections of a few Polish collectors – nobody wished to sell him (and I totally understand that, he is non-sellable for me too^^ ). I found him on Amazon – they don’t ship to Poland :/. Quite many times I saw him on Ebay. But there was always something wrong – either the price was totally out of this world, or the seller did not agree for shipping to Poland (When I see this “US only” shipping it makes me mad :/. I mean, I sell too, not on Ebay, but on Polish site where also there are people from abroad. And I don’t get it. What’s the difference for the seller, where is he shipping the items – it’s the buyer who’s paying for it and the seller has no burden. Why they don’t want to do that, while it is legal to send things to Europe! It’s not Iran or Northern Korea, for gods’ sake!). Another problem was also when the seller agreed to send the doll to Poland, but the cost was such that... That perhaps buying a ticket and flying to US for receiving the doll would be cheaper (OK, I do understand that sending one doll via airmail from US to Poland may cost about 20-30$. But I will never understand or believe why should it cost 60-80$ as some sellers wish.)
And only gods know how badly I wanted this doll. But finally they were kind to me and I was lucky to find Kocoum on Ebay in Italy. Not only the kind seller did not find any problem in sending it to Poland but also shipping cost was very reasonable and when I checked the stamp today, it was really fair. However I was quite nervous about it all, because it was my first Ebay purchase and also because Polish Mail is so gifted in the field of damaging and “loosing” (or stealing) parcels and I was so afraid that an international parcel will be a great temptation for them. But luckily everything was fine and Kocoum is already safely with me^^.
Tak. Lalką, na którą czekałam rozpaczliwie przez 13 lat jest Kocoum z kreskówki „Pocahontas”, którego wyprodukowała firma Mattel dla Disneya. Akurat ten to „Sun Color Kocoum” z 1995 roku, ale właściwie mógłby to być każdy jego model. Tak, wiem, że nie jest to lalka kolekcjonerska, edycja limitowana, gold label itd. To tylko stary playline na podstawie kreskówki. Wiem. A jednak musiałam go mieć i wiedziałam, że kiedyś to w końcu osiągnę.
To właściwie wszystko wina mojego ojca. Jest nauczycielem i wspaniałym tatą, który zawsze rozumiał, że jego małej dziewczynce wydawało się, że wolałby mieć syna. Nie wolałby, wiem to teraz. Wtedy jednak tak właśnie sądziłam, bo wszyscy dookoła powtarzali, że każdy mężczyzna powinien mieć syna i takie tam. Tak więc przez całe dzieciństwo starałam się zastąpić ojcu syna, którego nigdy nie miał. Oglądałam z nim mecze, dzieliłam jego zainteresowania i hobby, gusty literackie i muzyczne, poglądy i decyzje. A wszystko to z własnej i nieprzymuszonej woli, czując się z tym wszystkim coraz lepiej i szczęśliwiej i właściwie do chwili obecnej mamy z tatą świetny kontakt ze sobą, zdecydowanie najlepszy z całej rodziny. Mój tata to wszystko widział i rozumiał i… pozwalał mi na to, wprowadzał mnie do tego świata swoich zainteresowań, hobby i poglądów. I w ten oto sposób, między innymi, nigdy nie czytał mi na dobranoc bajek dla dzieci. Czytał mi „dorosłe” książki o historii (takiego Jasienicę chociażby), geografii, różnych kulturach i różnych częściach świata. Ze wszystkich tych rzeczy, o których razem czytaliśmy, w pewnym momencie najbardziej zainteresowały mnie kultury Tubylczych Amerykanów. I tak, krok za krokiem, powoli zagłębiałam się coraz bardziej w tą tematykę, poszerzając swoją wiedzę i stymulując zainteresowanie, szukając coraz nowych książek i źródeł. Wtedy przyszedł moment wyboru studiów, więc oczywiście wybrałam antropologię kulturową vel etnologię (zwaną też etnografią – choć to nieco różne dziedziny tej samej dyscypliny, w Polsce przyjęło się wymienne stosowanie tych nazw), odbyłam cały pięcioletni cykl i ukończyłam studia z wyróżnieniem. Moja praca magisterska nie miała nic wspólnego z Tubylczymi Amerykanami, ale to właśnie „oni” byli powodem wyboru takiego a nie innego kierunku studiów i nigdy o tym swoim początkowym zainteresowaniu nie zapomniałam, a interesowałam się tym, bo tata mi to zainteresowanie zaszczepił. I chociaż obecnie uczę w szkole, jak mój tata, to nadal jestem przede wszystkim antropologiem / etnografem. Bo to właściwie nie jest zawód. To podejście, to sposób patrzenia na świat, to w pewnym sensie sposób życia.
No dobra, ale co to ma wspólnego z lalkami? Wiele. Uważam, że to jest właśnie powód, dla którego zawsze interesowały mnie wszelkie lalki „etniczne”. No i oczywiście zawsze miałam bzika na punkcie lalek „Tubylczych Amerykanów” (a właściwie Amerykanek ^^) – wszystkie, które wyprodukowano w Mattel, znalazły się na mojej „liście życzeń”.
Moją pierwszą "Pocahontas" ( "Splash Kolor Hair Pocahontas") kupiłam w 1996 roku na wycieczce szkolnej do Francji (moje liceum miało jakąś umowę o wymianie z jedną z francuskich szkół). Widziałam tam wtedy reklamę Kocouma i Nakomy (przyjaciółka Pocahontas)i, ale nie były one dostępne w sklepach tym czasie. Wzięłam, co było, a to była Pocahontas. Kiedy wróciłam do kraju, tamte lalki stały się dostępne we Francji, ale nie tutaj, zwłaszcza w małym, prowincjonalnym miasteczku, w którym dorastałam. I właściwie nigdy nie widziałam lalki Kocoum w polskim sklepie (domyślam się, że się pojawił, ale być może tylko w dużych supermarketach w dużych miastach, a wówczas raczej nie miałam możliwości tam bywać). Ale ja nigdy nie zapomniał o nim. Męska lalka firmy Mattel – Tubylczy Amerykanin (dlaczego rzadko używam słowa „Indianin” to w sumie temat na osobną notę i innego bloga ^^)? Nigdy nie mogłabym zapomnieć o czymś takim! Przez wszystkie te lata był na pierwszym miejscu mojej listy życzeń wraz z Nią Western Fun. Nakoma znajduje się na liście również, ale kilka miejsc "niżej", ona jeszcze może poczekać;). Szukałam go na Allegro - bez rezultatu. Znalazłam go w prywatnych kolekcjach kilku kolekcjonerów polskich - nikt nie chciał go sprzedać (i doskonale to rozumiem, dla mnie też jest niesprzedawalny ^^). Znalazłam go na Amazonie - nie wysyłają do Polski :/. Dość często widywałam go na Ebayu. Ale zawsze coś było nie tak - albo cena była całkowicie z kosmosu, albo sprzedawca nie zgadzał się na wysyłkę do Polski (Kiedy widzę to hasełko "US shipping only" to aż mnie trafia :/. Ja też czasem coś sprzedaję, co prawda nie na Ebayu, ale na Allegro, gdzie również są ludzie z zagranicy. I nie rozumiem tego zupełnie. Co to za różnica dla sprzedającego, gdzie ma wysłać przedmiot - to kupujący za to płaci, więc co to właściwie sprzedawcę obchodzi? Jakby ktoś sobie zażyczył, to nawet na Antarktydę mogę mu kupiony przedmiot wysłać. Dlaczego niektórzy Amerykanie nie chcą tego robić, chociaż przecież wysyłanie rzeczy do Europy jest legalne! To nie Iran albo Korea Północna, na litość bogów!). Kolejny problem pojawiał się, gdy sprzedający zgodził się wysłać lalkę do Polski, ale koszt był taki, że ... Że chyba zakup biletu i lot do USA w celu jej odebrania wychodziłby taniej (OK, ja rozumiem, że wysłanie lalki pocztą lotniczą ze Stanów do Polski może kosztować około 20-30 $. Ale nigdy nie zrozumiem, albo nie uwierzę, dlaczego miałoby to kosztować 60-80 $ za jedną lalkę, jak chcą niektórzy sprzedawcy).
Model: Sun Color Kocoum
Mattel for Disney
Catalog number: 13330
Year of production: 1995
Bought: in February 2010, on Ebay (Italy), NRFB
Body type: 1968 Ken body, bend arms
Made in China.
Head mold: marked “Disney” (own)
Make-up: original.
Condition: just removed from box (excellent ^^).
OK, he definitely needs a new quiver, and a bow perhaps as well. And definitely I’m going to sew a new and more proper outfit for him. Or perhaps even two or three different: one representing some East Coast tribe, one of the Great Plains and maybe some other too. And the dresses will be based on this book:
No cóż, on zdecydowanie potrzebuje nowy kołczan i łuk prawdopodobnie też. I równie zdecydowanie zamierzam uszyć mu bardziej właściwy (w sensie historyczno-etnograficznym ^^) strój. A może nawet dwa lub trzy różne stroje: jeden rekonstruujący strój któregoś z plemion Wschodniego Wybrzeża, jeden z Wielkich Równin i może jeszcze jakiś inny. A stroje będę na podstawie tej książki:
A very nice album, with detailed descriptions, photographs and reconstructions.
To bardzo dobry album ze szczegółowymi opisami, licznymi fotografiami i rekonstrukcjami.
I love everything about him: his long hair, his tattoos (or are they war-paintings?) on the chest, his unique face, so masculine, so warrior-like, with no trace of some stupid smile of “Prince Charming” but with the expressions of pride and maybe anger and perhaps a bit of sorrow...
Wszystko mi się w nim szalenie podoba: długie włosy, tatuaże (a może to barwy wojownika?) na klatce piersiowej, jego wyjątkową twarz, taką „męską”, twarz wojownika właśnie, bez śladu głupawego uśmieszku disneyowskiego księcia z bajki, ale z wyrazem dumy i może trochę gniewu, a nawet odrobiny smutku…
And, guess what... I’m changing his name ^^. Uncas. Uncas of the F. Cooper’s novel. (Rather this one than actual historic person.)
I wiecie co... Zmieniam mu imię ^^. Uncas. Uncas z powieści F. Coopera. (Uncas „historyczny” był postacią nieco bardziej złożoną i może nawet kontrowersyjną.)
And in the end...
Don’t you think he and Nia make a lovely couple? ^^
A na koniec...
Nie sądzicie, że z Nią tworzą piękną parę? ^^